2010/05/14

Stanisław Barańczak "Wrzesień 1967"

(...)

i jakim trwaniem będą zdmuchnięte, spłukane;
aby języki dwa bez skutku ale czule
chciały się spleść, przytrzymać nawzajem, nie ulec
sygnałowi z latarni morskiej, gdy nad ranem
buczał przez mgłę, na znak, że wszystko ma swój brzeg,
i gdy do wnętrza domku przez koślawą ramę
okna sączył się z anten, kominów i drzew

świt ze swoim natrętnie milczącym pytaniem,
jakim właściwie cudem, jakim trafem, jakim
prawem wszystko ma odtąd pozostać tym samym
morzem, tym samym snem, tym samym słonym smakiem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

others