2009/11/03

Pokalanie... ( part one )

" Nic mnie nie obchodziło. Widziałem tylko jej oczy, które mrugają na brązowo, kiedy prosi o ogień. Widziałem jej uśmiech, który jest jak miękka linia korektorki, podkreślająca ten dwukropek oczu. W tych oczach już błyskały świece. Może jutro podejdę, porozmawiam. Może życie się odmieni.
Zakręciłem się wokół swojego biurowca i usiadłem na murku. A wtedy wyszła ona i jej facet, objęci wpół. Nie widzieli mnie. On otworzył przed nią drzwi. Uśmiechnęła się i szepnęła mu coś, pokazując dłonią. Obejrzał się w tamta stronę, gdziekolwiek to było. I przeczesał jej włosy palcami. I cmoknęli się, a potem wsiedli i pojechali. Paliłem się ja i palił się cholerny Nowy Jork. Zdążyliśmy na poprawiny fin de siècle'u w ostatniej chwili. (...)
Tofi była śliczna. Była lepsza od pyralginum, nic mnie przy niej nie bolało. Chciałem myśleć tylko o niej. (...)
Chciałem słuchać ciszy, która przecież najłatwiej kojarzy się z miłością. "




Piotr Czerwiński " Pokalanie "

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

others