Ciało to moja plastyka. Zmieniamy się
razem. To ono determinuje poznanie, ale gdy umysł mnie zawodzi, ciało robi
swoje – daje somatyczne sygnały. Daje znak, bo to w nim leży prawda. Ono jest
najdalej od świadomości. Stawia opór. Odeszło w nieświadomość, ale mówi,
upomina się, bo nieświadomość nie jest śmietnikiem, do którego spycha się,
wypiera to, co jest niewygodne, co uwiera, co jest kamieniem. Ciała nie wolno
lekceważyć. Trzeba mu się przyglądać, przypatrywać. Ciało moje jest glebą, w
której wzrastają wszystkie jego zajścia. Sfatygowane, zadrukowane znakami.
Dopiero gdy je odczytam - zrozumiem, a gdy zrozumiem - zobaczę i wymażę. Autoterapia
powinna być wysłowieniem cierpienia. Nazwaniem przeżyć ciała. Dopiero na takim
tekście można pracować. Tu jest egzystencja, nie tylko w umyśle. To jeszcze nie
śmierć kliniczna, kiedy można z niego wyjść. Muszę w nim być. Jest piękne – tak
mówią - więc niech sobie będzie. Przyzwyczailiśmy się do siebie, przywykliśmy
do swoich nastrojów – moje „ja” i moje ciało.
Wymiotnym językiem wyrzucam z
niego paradoks poznania. Nie odkrywaj mnie, zostaw mój wstyd. Wypowiem się
sama, kiedy będę miała ochotę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz