Masło mi się rozpływa. Serce też. Jest gorąco. Zainteresowani pytają. Wciąż pytają i pytają. Jak się czujesz? A jak mogę? No nie najlepiej chyba. No jak? No źle. Badania, to tu to tam i dupa blada, bo na słońce nie ma jak, z kim. Co będzie, jak zacznę kopać w kalendarz? Kto się zajmie? No właśnie - Kto? O, nie, nie. Na to się nie zgadzam. Już nie chcę nic o tym słyszeć. Już dość tych widoków. Niech zniknie jakoś, ale tak, żeby nie pamiętać. Afazję, czy coś, może odrobinę mieć. Śmierci polizać. Cholera wie.
2013/07/26
2013/07/21
Znowu.
Już nie czekam na Paryż
nie ma Cię
w dzielnicy światła
wypaliłeś wszystkie
moje papierosy
i deszcz na ławce
leży ciało
zwinięte w kłębek
czarnej gryzącej wełny
rozwija się na haku.
m.w.
2013/07/17
Ciało legło w cieniu.
Ciało jest modne. Bezdyskusyjnie –
nie da się go pominąć. Percepcja moich zmysłów stawia mu granice, między
subiektywnym a (poniekąd) obiektywną rzeczywistością. Wszelkie bodźce tworzą
jego model. Umysł konstytuuje jego pojęcie. Nie muszę patrzeć na swoje nogi,
żeby wiedzieć, co się z nimi dzieje. Ucieleśnieniam się, gdy skrapiam się gęsią
skórką. Albo wtedy, gdy puchnę od złości.
Ciało to moja plastyka. Zmieniamy się
razem. To ono determinuje poznanie, ale gdy umysł mnie zawodzi, ciało robi
swoje – daje somatyczne sygnały. Daje znak, bo to w nim leży prawda. Ono jest
najdalej od świadomości. Stawia opór. Odeszło w nieświadomość, ale mówi,
upomina się, bo nieświadomość nie jest śmietnikiem, do którego spycha się,
wypiera to, co jest niewygodne, co uwiera, co jest kamieniem. Ciała nie wolno
lekceważyć. Trzeba mu się przyglądać, przypatrywać. Ciało moje jest glebą, w
której wzrastają wszystkie jego zajścia. Sfatygowane, zadrukowane znakami.
Dopiero gdy je odczytam - zrozumiem, a gdy zrozumiem - zobaczę i wymażę. Autoterapia
powinna być wysłowieniem cierpienia. Nazwaniem przeżyć ciała. Dopiero na takim
tekście można pracować. Tu jest egzystencja, nie tylko w umyśle. To jeszcze nie
śmierć kliniczna, kiedy można z niego wyjść. Muszę w nim być. Jest piękne – tak
mówią - więc niech sobie będzie. Przyzwyczailiśmy się do siebie, przywykliśmy
do swoich nastrojów – moje „ja” i moje ciało.
Wymiotnym językiem wyrzucam z
niego paradoks poznania. Nie odkrywaj mnie, zostaw mój wstyd. Wypowiem się
sama, kiedy będę miała ochotę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)